Problemy z PSG Niedawno...
22
Facebook Messenger Twitter Mail
Problemy z PSG 
Niedawno użalałem się na sklep, który nie daje znać, co z naszą reklamacją, a dziś chciałem opisać Wam sytuację, która nas spotkała w związku z przyłączem gazowym. Historia jest z morałem, więc mimo tego, że ciut przydługawa, warto doczytać do końca ;) Na początku 2016 roku wystąpiliśmy o warunki przyłączenia do sieci gazowej. Kierownik gazowni na podstawie mapy ustalił długość przyłącza - 39m. Warunki zostały wydane z taką długością i wskazaniem opłaty za przyłącze. Na początku 2017 roku podpisaliśmy umowę z gazownią o wykonanie przyłącza. W maju przyjechała projektantka rozeznać teren i zaprojektować trasę przyłącza. Podobno wyszło jej 41m, ale nikt nas nie poinformował o zmianie długości przyłącza i o możliwości wypowiedzenia umowy. Umowa stanowi, że w sytuacji zmiany długości przyłącza będziemy o tym poinformowani pisemnie i mamy 7 dni na ewentualne wypowiedzenie umowy. W czerwcu zrobili nam przyłącze. Wysłana została faktura za 39m przyłącza. Jakiś czas temu dostaliśmy pismo z informacją, że wyszło im jednak 43m i mamy teraz dopłacić prawie 400 zł. Zmierzyliśmy długość przyłącza i jest 39m. Żona wystosowała pismo do oddziału PSG w Krakowie, bo Rzecznik Praw Konsumenta i Urząd Regulacji Energetyki twierdzą, że nikt w tej sytuacji nie ma prawa żądać od nas dodatkowych pieniędzy, bo podpisaliśmy umowę, w której wyraźnie była wskazana kwota do zapłaty. Nawet jeśli długość przyłącza uległa zmianie, to powinni przestrzegać zapisów umowy i poinformować nas o tym odpowiednio wcześniej, a tego nie zrobili. Zostaliśmy wezwani na wyjaśnienia do gazowni, pod którą podlegamy. Kierownik gazowni twierdził, że projektantce wyszło 41m, do tego dochodzi 2m lagi wystającej z ziemi, której oni nam nie doliczyli ("bo raz się dolicza a raz nie" - tak, dokładnie to usłyszeliśmy, gdy go spytaliśmy, dlaczego nas nikt nie poinformował, że dolicza się to, co wystaje z ziemi!). Tylko, że nam z mierzenia metrem wychodzi 39m! Najprawdopodobniej na mapach gazociąg jest zaznaczony w innym miejscu niż w rzeczywistości i stąd ta różnica długości. Mało tego, kierownik gazowni stwierdził, że przez 20 lat nikt mu się nie sprzeciwił i wszyscy płacili, jeśli po fakcie PSG zażądała wyższej opłaty za przyłącze niż stanowiła o tym umowa. Oczywiście powiedzieliśmy, że nie zapłacimy za te dodatkowe metry, które im wyszły po fakcie, bo to ich błąd. W oczach kierownika gazowni widzieliśmy ogromną złość (a nawet więcej niż złość - mało nas nie pożarł), ale w tej sytuacji to my mamy rację. Kilka dni po tym, jak zostaliśmy wezwani do gazowni, pod którą podlegamy, żona otrzymała maila z informacją, że ta dodatkowa kwota (400 zł) została anulowana. Czytajcie uważnie umowy i jeśli nie jesteście pewni czy ktoś ma prawo wymagać od Was zapłacenia za coś dodatkowych pieniędzy, kontaktujcie się z Rzecznikiem Praw Konsumenta, tam uzyskacie wszystkie niezbędne informacje. Niestety podczas budowy domu często zdarzają się takie sytuacje, więc warto znać swoje prawa i o nie walczyć. Ja wiem, że te 400 zł to nie są jakieś duże pieniądze w skali inwestycji, ale na ulicy też nie leżą, tylko trzeba na nie ciężko pracować, dlatego postanowiliśmy, że nie odpuścimy. Jak widać warto, bo ostatecznie nie musieliśmy wydawać tych pieniędzy. A jak wiadomo grosz do grosza... ;)    
Awatar
Damian 10 października 2017 15:47

Bardzo dobra reakcja ;)

Awatar
Iwona 10 października 2017 14:32

Popieram to co zrobiliście tylko nerwów i czasu straciliśmy na załatwienie tej sprawy ale tak to bywa czasami z tymi mediami .

Awatar
Marcin 12 października 2017 15:49

Wychodzę z tego samego założenia Aga, bo każdy mógłby do nas po fakcie przysyłać jakieś pisemko z informacją, że mamy im zapłacić o kilkaset złotych więcej, bo się pomylili przy obliczeniach. Tym sposobem nie byłoby to już tylko 400 zł. Najwyraźniej PSG wychodzi z założenia, że inwestor ze strachu zapłaci. A przynajmniej takie wrażenie sprawiał kierownik naszej gazowni. Na jego nieszczęście, my się nie boimy ;) Nic to, że w razie czego, w gazowni już nic nie załatwimy, dopóki on jest kierownikiem i ma na w pamięci.

Awatar
Marcin 10 października 2017 20:17

O kurcze, to nasze 400 zł przy tym, to był pikuś. Nawet nie pomyślałbym, że ktoś tak może robić. Przecież po to wycenia budowę i podpisuje umowę, żeby sobie dobrze wyliczyć. Ciekawe czy jakby spędził u Was 2 tygodnie mniej i okazało się, że za dużo policzył za Wasz do, to by oddał te pieniądze? Mam nadzieję, że takie cwaniaki kiedyś się porządnie natną.

Awatar
Marcin 12 października 2017 16:09

Haha :D Umowę na doręczanie gazu mamy z PGNiG, ale to są spółki powiązane, więc kto wie czy nie będziemy na końcu listy. Awaryjnego pieca na razie nie montujemy, bo szkoda kasy. Może w razie czego przez kilka dni koza nas ogrzeje, żebyśmy nie zamarzli ;)